Wersja robocza...
I efekt końcowy...
Jedną z nowości na dziale kuchennym są papierowe foremki do pieczenia muffinek. W opakowaniu jest ich 65. Wzięłam, bo akurat nie miałam żadnych w domu, a były mi potrzebne. Dziś bowiem zachciało mi się piec.
Początkowo szukałam na blogach jakiegoś przepisu. Przypomniałam sobie jednak o bardzo fajnej książce, którą zakosiłam kuzynkom i kiedyś w końcu muszę zwrócić. Szkoda byłoby jeszcze jej nie wykorzystać.
Oto przepis (średnio na 12 sztuk)
100g gorzkiej czekolady
120g masła, 100g cukru
1 torebka cukru waniliowego, 2 jajka
175g śmietany kremówki
1/2 łyżeczki cynamonu
1/2 łyżeczki mielonego kardamonu
200g mąki, 1 łyżeczka proszku do pieczenia
3 łyżki kakao w proszku, szczypta soli
Roztopić czekoladę i masło w rondelku zanurzonym w większym naczyniu z gorącą wodą. Potem nieco ochłodzić. Dodać cukier, cukier waniliowy i ubijać, aż powstanie kremowa masa. Dodać jajka, kremówkę oraz przyprawy i wymieszać.
Zmieszać w misce mąkę, proszek do pieczenia, kakao i sól. Dodać zrobiony krem i wymieszać, pamiętając, że ciasto nie powinno być zbyt gładkie. Żeby było naprawdę pulchne najlepiej wymieszać tylko drewnianą łyżką, a nie mikserem. W dodatku niezbyt długo.
Napełnić ciastem foremki (najlepiej do 2/3 wysokości). Piec około 20-25 minut w rozgrzanym do 180 stopni piekarniku.
Nie posiadam jeszcze kozackiej formy ze specjalnymi zagłębieniami do pieczenia muffinek. Dlatego moje foremki po napełnieniu ciastem nieco się rozjechały :P W najbliższym czasie muszę się zaopatrzyć.
Mimo, że wizualnie nie są idealne, wyszły całkiem smaczne. Zawartość gorzkiej czekolady daje o sobie znać - nie są to słodkie muffiny. Pobrzmiewa w nich nuta korzennych przypraw, która jest jednak bardzo subtelna. Fajnie się zajada popijając herbatą. Myślę, że są dobrym dodatkiem dla tych, którzy dużo słodzą. Moja herbata nigdy nie jest słodka, w ogóle nie bardzo lubię słodkiego. Dlatego te muffiny są dla mnie w sam raz.
Właśnie zjadłam kolejną. Zostały tylko okruchy ;)
A ja zawsze mam ochotę kupić w Ikeowskim sklepiku przetwory, borówki czy coś.Kręca mnie...Z jakiej ksiązki korzystałaś???
OdpowiedzUsuńNo ja oczywiście też przy nich trochę stałam, ale budżet mam ograniczony. Gapiłam się też na sery i te ich różne sosy w słoiczkach :)
OdpowiedzUsuńPrzepis wzięłam z książki wydawnictwa Reader's Digest "Pieczenie jest łatwe". Książka super - piękne zdjęcia, ciekawe porady i przepisy. No...niestety nie jest moja, ale chętnie bym sobie taką zakupiła. Ceny są zabójcze niestety w tym całym przeglądzie Reader's Digest.
A ja ostatnio byłam w Ikei i jadłam klopsiki:)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam!
Też zawsze jem tam klopsiki :) Następnym razem jak będę, kupię te mrożone do domu. O sosie nie wiedziałam, muszę kupić taki w proszku.W ogóle nęcą mnie ich produkty spożywcze, ale rzadko coś kupuję. Fakt, ceny nie zachęcają. Muffinki zachęcające. Ciekawa jestem tego smaku gorzkiej czekolady.
OdpowiedzUsuńPozdrowienia!
Olu, ja też nie jestem ekspertem od wrzosów, ale ja to robię tak:): przesadzam do kwaśnej ziemi, i podlewam tak co 3 dni, czasami z nawozem, czasami bez. najważniejsze,że podłoże było kwaśne:)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam!