Swoją nazwę posiłek bierze od papieża Benedykta XIII, który jadał go na śniadanie w trakcie swojego sześcioletniego pontyfikatu w latach 1724-1730. Składa się z grzanki (oryginalnie pieczywo english muffin), podsmażonego plasterka polędwicy (canadian bacon) i jajek w koszulkach polanych sosem holenderskim.
Przyznam, że gdy mam nieco mniej czasu, a dużą ochotę na jedzenie robię spolszczoną i przede wszystkim uproszczoną wersję tego dania (majonez zamiast sosu holenderskiego). I tak było ostatnio - stąd i takie, a nie inne zdjęcie.
Jaja w koszulkach:
Na gotującą wodę zakwaszoną octem wbijamy jaja (tuż nad jej powierzchnią). Ocet powoduje, iż białko otacza żółtko dookoła. Można mu w tym "pomóc" przy użyciu łyżek, ja natomiast nigdy tego nie robię. Po ok. 3 minutach wyjmujemy jaja z wody za pomocą cedzarki. Jeśli komuś zależy na estetyce, może obciąć odstające kawałki białka, nadając jajku regularny, okrągły kształt.
Sos holenderski (na 3/4 szklanki)
125g masła
2 roztrzepane żółtka
2 łyżeczki sosu z cytryny
szczypta pieprzu cayenne
Mocno rozgrzać masło.
Umieścić żółtka w rondelku do gotowania na parze, ustawionym na małym ogniu.
Powoli dolewać sok z cytryny, wymieszać do całkowitego pomieszania z żółtkami. Zestawić z ognia.
Powoli mieszając dolać gorące masło. Dodać pieprz cayenne.
Używać bezpośrednio po przygotowaniu.